O mnie

Moje zdjęcie
Trzydzistoparolatka. Żona. Mama dwóch chłopców. Dzięki nim moje życie nabrało barw. Na blogu pragnę uwiecznić naszą (nie)codzienność. Chcesz do mnie napisać? Mój email: madzia435@gmail.com

Obserwatorzy

Online

poniedziałek, 1 kwietnia 2024

Zabieg

Zdążyłam napisać, że zabieg został odwołany, a na następny dzień zadzwonil telefon ze szpitala z pytaniem, czy możemy po południu przyjechać z Frankiem.
Franiu już był w szkole, a ja szykowałam się do wyjazdu do pracy. R. przyniósł walizkę i zaczęłam nas pakować.
11 marca zostaliśmy przyjęci na oddziale chirurgii dziecięcej. Sale mieliśmy z chłopczykiem w podobnym wieku do Frania. Aż dziwnie to zabrzmi, ale Franiu znosił wszystko dzielnie i z uśmiechem. Wieczorem, kiedy wzięli go na założenie wenflonu nawet nie pisnął, ale omal nie zemdlał. Było mu słabo. Zmieniał kolorki. Wystraszyłam się. 
12 marca Franek mial zabieg usunięcia pieprzyka na dole, plecach. Rano o 6 pobudka, kąpiel. Potem przyszła pielęgniarka i prysnęła synkowi krople do nosa. Franiu po nich usnął. Był pierwszy w kolejce. O 8 zabrali go z przytulanką pingwinkiem na zabieg. Potem do 11 odchodziłam od zmysłów. Żadnej informacji nie miałam. Po 11 pozwolili mi dopiero zobaczyć Frania. Zaspany leżał na brzuszku i przytulał pingwinka. Dobrze, że wziął go że sobą, bo jak mnie nie było to ten pingwinek go pilnował. Na mój widok uśmiechnął się. Był jeszcze słaby, ledwo mówił. Doktor powiedział, że zabieg przeszedł bezproblemowo, że wszystko w porządku. I po poludniu dostaniemy wypis do domku. Tak też się stało. Przyjechał po nas R. Niestety cała drogę powrotną martwiłam się, bo Franek bardzo źle się czuł. Siedział sztywno, spięty a my szybko jechaliśmy do domu. W domu także nie było lepiej. Myślałam, że to może powikłania. Potem zwymiotował całą miskę. Może to po tych lekach i narkozie. Tym bardziej jeszcze choroba lokomocyjna. 
Na następny dzień Franiu czuł sie lepiej. Wykąpał się, założył nowe piżamki i zaczął grać na gitarze. Kiedy opowiada o naszym pobycie w szpitalu to wrażenia ma dobre. Mówi, że nie było źle.
Synkowi ciężko było siadać, wstawać, schylać się czy wiązać buty przez te szwy na plecach. Tydzień byłam z Franiem w domku, a przez kolejny jeździł do babci, bo ja musiałam wrócić do pracy.
Po 10 dniach, 22 marca, znów pojechaliśmy do szpitala na ściągnięcie szwów. Wszytko było ok. W nagrodę za dzielność i odwagę pojechaliśmy do McDonalda i do sklepu z zabawkami. Franiu kupił sobie rękawice bramkarskie i pistolet.
Teraz cekamy na wyniki badań histopatologicznych. Bardzo stresuję się. Mam nadzieję, że ten pieprzyk, który wycinali to tylko zwykły pieprzyk i nic więcej. Boję się.

Franek 7,5 lat